Ogień, wszędzie ogień i czarny gryzący dym. Wypalane belki pękały pod ciężarem dachu. - Mamo, tato?! Gdzie jesteście? -Krzyczałam przestraszona Wybiegłam z domu. Wśród ciemności nocy i ogromu dymu nie było nic widać. Tylko dom pożerany przez ogień świecił niczym pochodnia. - Avada Kedavra! Zielony promień rozjaśnił zawiły dym. Podchodzę nie pewnie bliżej, by zobaczyć co się stało. Moim oczom ukazały się dwie wtulone w siebie postacie, padające na kolana. Zaczęłam biec w ich kierunku w ręce trzymałam pluszowego misia. - Mamo! Tato! -Krzyczałam przerażona